Archiwum miesiąca: czerwiec 2023

Historia pewnego oszustwa z francuskim notariuszem

Parę dni temu klient poprosił mnie o wparcie w dodzwonieniu się do francuskiego banku. Niby miałam pomóc mu przebrnąć przez początkowe etapy, by na końcu połączyć się z… konsultantem mówiącym po polsku. Wydało mi się to dziwne, że w zagranicznym banku ktoś mówi po polsku, no ale. Bank jest duży, znany, więc może to prawda.


Klient przyjechał ze swoim telefonem i wybraliśmy numer banku, ale po kilkunastu minutach czekania na połączenie z konsultantem doszliśmy do wniosku, że nic z tego nie będzie. Klient poprosił, abym spróbowała zadzwonić jeszcze raz następnego dnia i w jego imieniu poprosiła o… cofnięcie przelewu, który on wykonał na rzecz osoby mającej konto w tymże banku. Pokazał mi też plik dokumentów dla rozjaśnienia sytuacji.


Okazało się, że zaczepił go ktoś na FB prosząc o pomoc w leczeniu dziecka. I tak zaczęła się konwersacja, w wyniku której mój klient dostał pismo od francuskiego notariusza, w którym ten informuje mojego klienta, że jest jedynym spadkobiercą Eryka S (nazwisko mogłoby być zarówno polskie jak i francuskie) i że spadek wynosi prawie pół miliona euro. Żeby go otrzymać należy najpierw opłacić koszty procedury i opłaty unijne w wysokości 1800 euro.


Mój klient otworzył konto walutowe w banku, wpłacił 1800 euro i przelał je na wskazane konto. Spadek miał przyjść po 12 godzinach.


Jak nietrudno się domyślić żadne pieniądze nie przyszły.


Mój klient napisał o tym osobie, która kontaktowała się z nim przez FB. Ta przekonywała go, że to na pewno coś w banku i że może tam zadzwonić i porozmawiać po polsku i wszystko wyjaśnić.


I tak trafił do mnie.


Dokumenty były fałszywe na pierwszy rzut oka. Moją uwagę zwróciła nazwa sądu, który (niby) wydał poświadczenie spadkowe. Koszmarna czcionka i motyw używany w latach 90. Żadnego godła, żadnej sygnatury sprawy. Niedbały układ dokumentu. Brak pieczęci i podpisu.

Treść od samego początku była podejrzana. Mistrz Jean-Marc Miglietti, notariusz. Mistrz?! Dalej osoba ta nazywana jest mecenasem Miglietti. Zdania pełne błędów językowych.

To wszystko można było zauważyć nie znając języka francuskiego. Wystarczyło uważnie się przyjrzeć i przeczytać tekst na głos. Czytając po cichu „przelatujemy” wzrokiem tekst i nie wyłapujemy, że coś nie gra. Dopiero głośna lektura sprawia, że do naszych uszu docierają wszystkie koślawe sformułowania.

Na potwierdzenie wszystkiego wpisałam w wyszukiwarkę nazwisko „notariusza” i wyskoczyła mi strona, na której można zgłaszać oszustwa. Strona jest po francusku, ale przeglądarki oferują tłumaczenia, więc można było się zorientować, że cała sprawa jest zmyślona.

Strona ze zgłoszeniami oszustw (arnaque)

Proceder jest opisywany od lat. W tym przypadku użyto kiepskiego translatora do przetłumaczenia pisma na język polski. Francuscy notariusze są tytułowani „maître”, co rzeczywiście można tłumaczyć jako mistrz albo mecenas. Tylko że tłumacząc tekst na język polski pomijamy ten tytuł.

Klient dalej walczy, przy po mocy translatora koresponduje z osobą, która przesłała mu dokumenty dotyczące „spadku”.

Moja refleksja: warto wszystko sprawdzić. Wpisać w wyszukiwarkę nazwiska, adresy itp. Warto zapytać prawnika czy tłumacza zanim klikniemy „wyślij przelew”.