AI, czyli sztuczna, ale czy inteligencja?

Od kilku dni jakby częściej mówimy o sztucznej inteligencji.

Najpierw jedno radio zastąpiło „żywych” dziennikarzy wytworami AI (a ci przeprowadzili wywiad z nieżyjącą Wisławą Szymborską), a wczoraj gruchnęła wieść, że polskim głosem w nawigacji Google Maps nie będzie już Jarosław Juszkiewicz, tylko głos wygenerowany przez AI właśnie.

I u mnie też dwa wydarzenia z AI w roli głównej.

Najpierw pierwszy raz włączyłam tę nawigację z nowym głosem. I od razu szok. Kieruj się na wschód! Młody głos, wyraźnie wkurzony, wydaje mi rozkaz. Jakby złościł się, że po tyle latach mieszkania tu, gdzie mieszkam, nadal nie wiem, którędy na Nową Sól. No dobra, dobra, wiem, że w prawo. Przez 2 minuty było lepiej, aż nagle: „Zjedź z ronda!!” No ale że co, przecież zjeżdżam, czego się czepiasz.

Wjechałam na S3 i zastanawiałam się, co mi w tym głosie przeszkadza.

Jest wyraźnie poddenerwowany. Czuję się z nim jak na kursie nauki jazdy. „Dziesiąta lekcja, a ty nadal nie umiesz ruszać pod górkę!”. Jeszcze bardziej czuję się jak idiotka, która nie wie, którędy jechać i musi włączać aplikację. Głos pana Jarosława był ciepły, spokojniejszy. To głos taty czy życzliwego przyjaciela, który mówi „spokojnie, niczym się nie przejmuj, razem trafimy do celu”. To głos, który spokojnie powtarzał „Zawróć”, czasem po kilka razy, aż w końcu wyznaczał nam nową trasę. A z nowym pojechałam pod prąd i w ogóle wskazał mi gorszą trasę. Tak, wiem, algorytm wciąż ten sam, ale przyjmijmy, że to jedna wina tego głosu.

A potem był akt notarialny, na którym miałam tłumaczyć.

Zasiedliśmy przy stole: kupujący, sprzedający, ich małżonkowie i ja, pani notariusz przy swoim biurku. Na ścianie wisiał monitor z listą aktów ostatnio sporządzonych w tutejszej kancelarii. „To co, możemy zaczynać?” Pokiwaliśmy głowami, pani notariusz zaznaczyła pierwszy fragment aktu i… włączyła syntezator mowy.

Wszyscy spojrzeliśmy po sobie, ale nic, słuchaliśmy dalej. „Głos” radził sobie całkiem nieźle, aż przyszła data. „24.10.2024 r.” – przeczytał „dwudziestego czwartego października dwa tysiące dwudziestego czwartego roku er”. Skróty typu „pow.”, „rep.” głos nie rozwijał, nie czytał powiat, repertorium, tylko te literki, które „widział”.

Ale najlepsze dopiero miało nadejść.

Do aktu stanęli różni obcokrajowcy, wszyscy mówiący jednak po francusku. Przy ich danych podane było, obywatelami jakiego kraju są te osoby, ale „głos” odczytał je – hmm – jakby były napisane po angielsku. Totalnie od czapy. I to już było po prostu żenujące. Bo prawidłowe dane osobowe to nie tylko zapis graficzny, ale też  brzmienie.

Liczby były zapisane cyframi i słownie. Człowiek czyta tylko jeden zapis, maszyna – oba. Bez sensu.

Cecha charakterystyczną aktów jest to, że pełno w nich długich zdań. Tutaj jedno miało aż 742 słowa (tak, siedemset czterdzieści dwa). Maszyna nie umiała zrobić naturalnej pauzy, więc chwilami intonacja była nieodpowiednia.

Wracałam do domu (nie słuchając, co mówi do mnie niesympatyczny g*wniarz) i zastanawiałam się, po co to. Rozumiem, że  ktoś może mieć problemy z wymową, może mieć chore gardło czy też zmęczone całodziennym czytaniem, ale nie, notariusz rozmawiała z nami zupełnie normalnie. Miało być nowocześnie? No nie wiem, czy się udało, gdyż klienci byli lekko zdezorientowani. Że nie wspomnę o takiej podstawowej sprawie, jak zadanie pytania w trakcie.

I gdy już tak skarciłam w myślach użycie AI, jakiś głos w mojej głowie zwrócił mi uwagę, że przecież poprzedniego wieczoru też używałam AI do wstępnego tłumaczenia aktu. To prawda. Czasem posiłkuję się translatorem, ale gdybym zostawiła mu całą robotę, nieruchomość trafiłaby w ręce zupełnie innej osoby (pomylił kupujących ze sprzedającymi) i w ogóle nie byłoby umowy kupna-sprzedaży (w tłumaczeniu wyszedł mu spór sądowy).

Nie wiem, co będzie za czas jakiś. Nie wiem, jak będzie. Sztuczna inteligencja to ogromne możliwości dokonywania ogromu obliczeń w ułamku sekundy, co w wielu dziedzinach jest nieocenione. Ale AI wciąż jest głupia (tak powiedziała pewna pani pracująca od wielu lat nad rozwojem AI), wciąż nie rozumie, co tłumaczy. Wciąż nie ma uczuć, emocji, empatii. Panie Jarosławie, wracaj, bo jeszcze wiele dróg przed nami!