Wyobraźcie sobie, że chcecie wziąć ślub. Z obcokrajowcem. W Polsce. Na co dzień rozmawiacie po klingońsku albo porozumiewacie się mieszaniną angielskiego, polskiego, klingońskiego i języka migowego. No ale ślub to sytuacja formalna, dokładnie opisana w przepisach.
Artykuł 32 ustęp 2 ustawy Prawo o aktach stanu cywilnego mówi, że „Udział biegłego lub tłumacza przy składaniu oświadczeń przewidzianych w ustawie lub w procedurze związanej z zawarciem związku małżeńskiego zapewniają osoby składające te oświadczenia lub osoby zamierzające zawrzeć małżeństwo, jeżeli nie potrafią porozumieć się z kierownikiem urzędu stanu cywilnego. Osoby zamierzające zawrzeć małżeństwo zapewniają udział biegłego lub tłumacza także wtedy, gdy świadkowie nie potrafią porozumieć się z kierownikiem urzędu stanu cywilnego”. Oznacza to, że mimo iż doskonale się z przyszłym małżonkiem nom omen dogadujecie, tłumacz i tak ma być, bo kierownik USC też musi się dogadać.
Dalsza część przepisów mówi, że jeśli tłumacz nie jest tłumaczem przysięgłym, składa oświadczenie o tym, że będzie sumiennie tłumaczył i że jest świadom odpowiedzialności karnej.
Przed wizytą w urzędzie wpisaliście w wyszukiwarkę hasła „tłumacz przysięgły klingoński” , zadzwoniliście pod kilka pierwszych numerów, które wam wyskoczyły i umówiliście się z jedną osobą, że danego dnia stawi się z wami w urzędzie. Przychodzicie, tłumacz również i tu wkracza kierownik USC – musi się upewnić, czy tłumacz rzeczywiście jest tłumaczem przysięgłym. I tu dochodzimy do sedna sprawy.
Nie ma na to jednej odpowiedzi, nie jest to określone w przepisach i każdy radzi sobie, jak może czy też jak mu się wydaje za słuszne.
Urzędnicy najczęściej pytają tłumacza o pieczęć, bo wg sporej części z nich posiadanie pieczęci równa się posiadaniu uprawnień tłumacza przysięgłego. Niby tak, ale na pieczęci jest napisane jedynie (jak u mnie): KATARZYNA FLIGIER – TŁUMACZ PRZYSIĘGŁY JĘZYKA FRANCUSKIEGO – TP/3176/05. I tyle. Żadnych danych więcej. A sama znam co najmniej 3 Katarzyny Fligier, z czego jedna jest ze mną spokrewniona. Teoretycznie, mogłaby sobie „pożyczyć” moją pieczęć i nikt by się niczego nie domyślił. Poza tym, po wejściu w życie Ustawy o zawodzie tłumacza przysięgłego (styczeń 2005 roku), zostały zmienione pieczęci tłumacza i należało stare odesłać. Niestety, przez kilka lat jeszcze wiele osób nie dopełniło tego obowiązku, więc tłumaczenia poświadczone przez nie w tym czasie są wadliwe.
Innym sposobem jest okazanie przez tłumacza zaświadczenia o wpisie na listę tłumaczy. Ale na zaświadczeniu też widnieją wyłącznie te same dane, co na pieczęci. No i gdyby brać zawsze ze sobą owo zaświadczenie, wydane na zwykłym papierze, po roku – dwóch byłaby z niego szmatka. Kiedyś zrobiłam sobie poświadczoną notarialnie kopię, ale dwukrotnie zdarzyło mi się, że została mi zabrana i dołączona do akt na potwierdzenie, że tłumacz biorący udział w czynności był tłumaczem przysięgłym. Wadą tego rozwiązania jest też to, że tłumacze czasem tracą uprawnienia, a zaświadczeń nie odsyła się do Ministerstwa Sprawiedliwości, więc w zasadzie w nieskończoność można by się nim posługiwać.
Ostatni sposobem, przez wielu uznawanym za najlepszy, choć też nie pozbawionym wad, jest sprawdzenie na liście tłumaczy przysięgłych dostępnej na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości, czy wybrany przez nas tłumacz klingońskiego tam figuruje. Lista zawiera nieco więcej danych niż pieczęć i zaświadczenie, a mianowicie:
- imię i nazwisko,
- obywatelstwo;
- adres do korespondencji;
- datę nabycia uprawnień zawodowych tłumacza przysięgłego;
- oznaczenie świadectwa tłumacza przysięgłego;
- język lub języki, w zakresie których tłumacz przysięgły posiada uprawnienia do wykonywania zawodu;
- informację o uzyskanych stopniach naukowych, tytule naukowym, stopniach w zakresie sztuki oraz tytule w zakresie sztuki.
Dane te można porównać z danymi zawartymi w dowodzie osobistym, ale nowe dowody nie zawierają adresu. No i nie wszyscy tłumacze pracują w domu, więc adres nie zawsze oznacza ich adres zamieszkania. W przypadku zmiany danych, tłumacz jest zobowiązany poinformować MS w ciągu 30 dni. I znów – niektórzy tego nie robią, ale jeśli utraciliby uprawnienia, minister sam usunąłby ich z listy.
Ciężko jest przekonać urzędnika żądającego pieczęci, że istnieją inne sposoby upewnienia się, że dana osoba posiada uprawnienia tłumacza przysięgłego, ale czasem się to udaje. Jeden z notariuszy zrobił wydruk ze ww. strony, ale jej adres dołączył do treści aktu notarialnego. W ten sposób jednoznacznie wskazał, że starannie sprawdził, czy dana osoba może tłumaczyć.
Niestety, tłumaczy języka klingońskiego na liście tłumaczy nie znajdziemy, więc trzeba będzie ten problem rozwiązać inaczej, ale o tym innym razem.